Wys³any: Czw Sie 26, 2004 11:17 am ZginÄ…Å‚ ratopwnik???
słyszałem, ze ok 2 dni temu nad morzem była prowadzona akcja ratownicza. Osoby początkowo poszkodowane zostały uratowane, ale zginał ratownik.... czy ktoś wie cokolwiek o tym zdarzeniu?
pater Doświadczony Forumowicz WOPR Młodszy Ratownik
To już się działo ponać rok wnioskując z daty tego posta , ale mi na kursie powiedziano , że w pierszej kolejności powinnismy zadbać o własne bezpieczeństwo. Ocenić sytuacjię. Niektóre sytuacjie mogą być niebezpieczne dla nas i zamiast ratować kogos możemy zginąć... chociaż i tak jestem zdania że niezależnie od miejsca powinniśmy nieść pomoc. Jeśli ktoś sie topi to lepiej popatrzeć na tą osobą z bliska ( juz jak do niej dopłyniemy) i poczekajmy aż się zmęczy , bo im wcześniej złapiem,y osoby to ona bedzie nas ciągnąć pod wodę. Dlatego lepiej poczekać aż ktoś się poddtopi i być przy tej osobie.
Nie znam okoliczności jak ratownik się utopił. Może topiący się zrobił mu niechcący krzywdę. Może kopnął go niechcący w głowę. Nie mam pojęcia co sie mogło stać. Możemy tylko gdybać.
ja slyszalem, ale nie wiem czy to nad morzem bylo. topily sie trzy osoby i ratownik ratowal kazda z osobna, i jak juz wszystkich powyciagal to zaslabl i lezal twarza w wodzie - utopil sie, a kazdy byl zajety topielcami
Nie zgadzam sie z michal88. To bez sensu zeby czekac az ktos sie podtopi. Na kursie (przynajmniej u mnie to bylo)powinny sie znajdowac takie cos jak chwyty i objecia na tym ucza jak sie uwalniac i obezwladniac osoby topiace sie ktore sa dla nas zagrozeniem. Wtedy nie musiy sie niczego obawiac i poprostu wykazac swoje umiejetnosci obezwladniajace. Czym szybciej przejdzie akcja tym lepiej dla ofiary i dla nas.
no nie do konca jest taka prawda, znajmosc i umiejetnosc nie zawsze sie sprawdza, jak topielec jest max przerazony, to w panice moze sie ciebie tak mocno chwycic, ze mozesz nie dac rady sie uwolnic od niego. kolega mi kiedys opowiadal, a w tym fachu siedzi juz dobre kilka (a moze kilkanascie) lat, ze jak sie go chwycil, to musial mu palce polamac zeby sie uwolnic.
mysle, ze kolezance chodzilo o to ze jakby sie ktos topil po za kapieliskiem, a ona nie bedac na dyzurze tylko przypadkowo np podczas spaceru po np. plazy zobaczyla ze ktos sie topi. To watpie zeby ktos lazil caly czas z boja
No po pierwsze propos chwytów ratowniczych: wszystko jest pięknie i cudownie, na początku na sucho, potem w wodzie, śmiejecie się, bawicie ot wesoło jest. Osoba która tonie zrobi absolutnie WSZYSTKO żeby wyjść na powierzchnie, w tym momencie człowiek przestaje być człowiekiem włącza się mechanizm przetrwania. Nie kontroluje się, jest spanikowany. Przykład dziewczyna zaczęła tonąć ratownik po nią skoczył, podpłynął do niej, miała długie paznokcie, okrótnie go poszarpała, udało mu się ją opanować. Oboje zwieziono do szpitala, ją na obserwacje, jego na szycie. Potem ona go przepraszała, mówiła że nie chciała. Chwyty są bardzo ważne, i sprawdzają się tyle że na sucho z kumplem, przy ofierze już jest znacznie ciężej. Ciekawe ile z was przy takim stresie zrobi wszystko tak perfekcyjnie? Powinniście ćwiczyć z instruktorami chwyty w wersji "zapasy" czyli on ofiara a wy musicie go opanować, tyle że wszystkie chwyty dozwolone.
Więc w tym miejscu zastanawiam się czy nie lepiej płynąć troszke wolniej??
Dzięki temu:
1. Osoba osłabnie nie będzie miała tyle siły.
2.My będziemy mieli więcej siły i wyrównany oddech.
Wniosek jest proosty opanowanie jej będzie łatwiejsze.
Zresztą wszystko też zależy od sytuacji, a najważniejsze jest MYŚLEĆ i troszke improwizacji też nie zaszkodzi.
Pozdrawiam!!
Mialem kilka akcji i powiem Ci szczerze ze strikte dokladnych chwytow nie wykonasz przy akcji bezpośredniej i trzeba improwizować aczkolwiek chwyty naprawde sie przydaja, a to co piszesz o wyrownanym oddechu, o tym ze poszkodowany oslabnie..... stary wiadomo na pierwszym miejscu stawiamy swoje bezpieczenstwo ale trzeba jak najszybciej udzielac pomocy poszkodowanemu!!!! Jeśli znasz etapy tonięcia to powinienes wiedziec ile czasu czlowiekowi potrzeba by "zejsc" i jak szybko nalezy mu udzielic pomocy by byla ona skuteczna....
Ja ćwiczyłam chwytty z instruktorem i dal mi popalic. Nie bylo zadnej taryfy ulgowej!! Teraz przynajmniej wiem ze umiem dac sobie rade kiedy ktos mnie chwyci!!
No z instruktorem to pamiętam było ostro. To przy pominało bardziej zapasy niż ratowanie. Ja scyzoryk dwa metry przed on też pod wode, łapie mnie, uwolniłem się wyszarpał mnie, uwolniłem się nogami mnie objął, zakładam chwyt, on jest solniejszy. Wycofuje sie do tyłu. Jeszcze raz scyzoryk, podwija nogi..... czasem miałęm po 9 podejść.... Przynajmniej doświadczyłem tego co mnie czeka. Było strasznie ciężko, ale dzięki temu chwyty mam opanowane. U mnie w Nysie kurs jest na bardzo wysokim poziomie, uważam że pływam dobrze, na kursie okazało się że musze pływać jeszcze lepiej. Poprawiłem sobie styl, i wytzrymałość, na kursie dali nam popalić strasznie. Było naprawde ciężko. Dzięli temu mam satysfakcje z tego ze jestem ratownikiem, jestem z tego dumny, bo kurs ratownika nie każdy daje rade ukończyć. Pozdrawiam!!!
Nie był omnie troche tutaj na forum ale czytajac teraz posty przyłącze się do wypowiedzi HDS- a , zresztą ja to już wiele razy mówiłem i pisałem na forum...podpłyńmy do osoby na bliska odległość, żeby mieć do niej blisko podpłynąc i żeby nas nie szrpała( zakładam że koleś się topi właśnie) . Poczekajmy i trzeba wyczekac momentu że już siada i znika wtedy mając kupe sił możemy walczyc , a raczej chwycić mocno topiącego się i uratować( zakładając także że możemy tutaj zastosować chwyty i nie mamy pomocy typu bojki i i koła ) w takiej akcji uratujemny kolesia i siebie od zbędnych walk
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach