Wysany: Pon Mar 26, 2007 2:02 pm kamerdyner - dobre
Pewne bogate małżeństwo postanowiło wyjść wieczorem na imprezę. Jako, że mieli zamiar wrócić późno, dali swojemu kamerdynerowi wolne do następnego dnia. Okazało się niestety, iż żona nie bawiła się za dobrze, wiec
postanowiła wrócić szybciej do domu. Mąż natomiast bawił się wyśmienicie i został dłużej na imprezie. Kiedy kobieta weszła do domu, zobaczyła kamerdynera Jana w jadalni. Zaprowadziła go do sypialni. Spojrzała
na niego i powiedziała:
- Janie, zdejmij moją suknię.
Zrobił to powoli.
- Janie, zdejmij teraz me pończochy i podwiązki.
Zdjął jak mu kazano.
- Janie, a teraz mój stanik i majtki.
Zdjął.
Napięcie wciąż rosło, gdy kobieta dodała:
- Janie, jeżeli jeszcze raz założysz moje ciuchy, qrw... - wylatujesz...
Rozmawia dwóch dobrych znajomych. Waldek:
- Heniu, ja za tydzień idę na emeryturę, mówię ci, jestem tak zmęczony, ze
przez pierwszy miesiąc będę siedział w fotelu bujanym i nic nie będę robił
- A po miesiącu, Walduś?
- A po miesiącu, zacznę się bujać...
Firma informatyczna zatrudniła 4 kanibali.
- Ok chłopaki jako informatycy będziecie zarabiać kupę forsy, możecie jeść w naszej kantynie ale kolegów macie zostawić w spokoju. Ok?
- OK.
Po czterech tygodniach chłopaki lądują u prezesa na dywaniku...
- Chłopaki pracujecie super, jesteśmy bardzo zadowoleni ale jest jeden problem... Brakuje nam sprzątaczki. Znikła bez śladu! Nie zjadł jej ktoś z was przypadkiem?
Kanibale:
- My? Ależ skąd!! Sprzątaczka? Nic nie wiemy!
- OK. OK.
Chłopcy wyszli z gabinetu...Szef kanibali:
- Chłopaki ! Teraz szczerze! Kto zjadł sprzątaczkę?!
Zgłasza się cichy, mały koło:
- Ja szefie zjadłem...
Na to szef:
- Imbecylu!!! Pracujemy tu 4 tygodnie, zarabiamy kupę forsy, jemy sobie spokojnie szefów projektów, szefów wdrożeń, szefów suportu, tak żeby nikt się nie zorientował a Ty, idioto, musiałeś zjeść sprzątaczkę...?!!!!
Myślałem że to żarty o ratownikach...
Ale jak nie to napiszę tak:
Przychodzi faset do prawnika i mówi że chce wziąść rozwód.
-Dlaczego -pyta prawnik
-Bo żona się włóczy po barach.
Prawnik: -Co? Pije?
-Nie. Łazi za mą!