www.forum.wopr.net.pl Strona G³ówna www.forum.wopr.net.pl
Największe w Polsce forum ratowników WOPR i nie tylko

FAQFAQ  SzukajSzukaj  U¿ytkownicyU¿ytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» Nastêpny temat
Przesuniêty przez: DeVu
Pon Lip 30, 2012 10:15 pm
RNLI - ratownictwo (nad)morskie w Anglii
Autor Wiadomo¶æ
DeVu 
Stały bywalec


Pomóg³: 8 razy
Do³±czy³: 16 Lis 2005
Posty: 1976
Wys³any: Wto Kwi 19, 2011 11:27 am   

Qba, kawał dobrej roboty tam odwaliłeś! Dzięki za dużą porcję wiedzy, jaką tu umieściłeś. Teraz każdy z Nas może sobie porównać, jaka jest różnica, znacząca różnica...w pracy na różnych akwenach.

Też podejrzewam, że w biegu chodziło o 200m :wink:


Pozdrawiam!
 
     
Qba
Doświadczony Forumowicz WOPR


Do³±czy³: 19 Kwi 2004
Posty: 67
Sk±d: Warszawa
Wys³any: Wto Kwi 19, 2011 4:42 pm   

szary89 napisa³/a:
"Następnie beach run na 400 metrów poniżej 40 sekund. Do mety dobiegam gdzieś w drugiej połowie - 29 sekund. "

Takiego czasu to nawet nie robią najlepsi sprinterzy na olimpiadach więc coś pokręciłeś chyba :)


Literówka - 200 metrów. Poprawisz?

[ Dodano: Sro Wrz 28, 2011 7:36 pm ]
Witam forumowiczów, krótki update o mojej krucjacie by pracować w UK.

Jeszcze w maju, tydzień po powrocie z testów w Anglii dostałem (jakieś 6 miesięcy po złożeniu podania) z ZG legitymację ILS...złą - zamiast "ILS Surf Lifeguard" w kopercie znalazłem "ILS Lifesaver" (a ten plastik nie daje mi zupełnie nic). Udałem się do biura ZG żeby wyjaśnić błąd. Powiedziano mi, że na ILS Surf lifeguard WOPR nie ma jeszcze akredytacji od ILS dlatego dostałem to co dostałem.

"Przecież byłem u was jesienią zeszłego roku i gdy składałem podanie o 'surf' powiedziano mi, że jest możliwość"
"W takim razie wprowadzono pana w błąd"
Arrgghhh, świetnie. Nie dość, że po pół roku czekania to dostaję jeszcze zły kwitek. Oczywiście ZG po tym jak się zorientowali, że byli w błędzie nie mogli mnie o tym powiadomić tylko bez słowa dostarczyli po prostu zły plastik mając pewnie nadzieję, że się nim zadowolę. Zastanawia mnie czy oni kończyli jakieś szkoły? Rok temu przed Tamą też mi już podpadli.

Poleciałem więc we wrześniu do Anglii zrobić ichniejszy kurs Beach Lifeguard promowany przez Surf Life Saving GB.

Kurs odbył się w Newquay w Kornwalii - stolicy brytyjskiego surfingu i trwał sześc dni. Warunki wstępne: 16+ lat, 400 metrów poniżej 7:30 i 200m bieg poniżej 40 sek.
Połowa zajęć odbywała się na sucho a połowa w oceanie (15 st C). Prowadzącym był instruktor z SLS GB będący jednocześnie supervisorem ratowników pracujących w Newquay.
Teoria to przede wszystkim wiedza o oceanie (rodzaje fal, prądów wstecznych, przypływy/odpływy), procedury radiowe, hand signals, flag signals, kwestie organizacyjne no i pierwsza pomoc.

W wodzie ćwiczyliśmy:
- akcję z rescue tube (węgorz)
- akcjÄ™ na rescue board (deska ratownicza)
W obu przypadkach poszkodowany jakieÅ› 100-150m od brzegu, fale 1-1,5m.

Na plaży:

- przenoszenie nieprzytomnego poszkodowanego przez jednÄ… (jak u nas) lub dwie osoby (jakby na biodrach, dziwnie)
- wynoszenie poszkodowanego z urazem kręgosłupa z płytkiej wody i przeniesienie na suchy piach (potrzeba pięciu osób, wymaga zgrania)

Ostatniego dnia trwający kilka godzin egzamin teoretyczny i praktyczny właściwie ze wszystkiego. Wszyscy zaliczają.

Jestem z poprzedniej epoki więc nie wiem jak u nas wygląda kurs na morskiego ale mam wrażenie, że tam bardziej skupiają się na konkretnych rzeczach. Nie uczą niczego co się nie przyda. Ich ratownictwo wydaje się jakieś mniej zagmatwane niż u nas.
Dla mnie jedyną trudnością na kursie było pływanie na desce ratowniczej przy sporych falach ale po kilku dniach ćwiczeń i zaliczeniu paru wirówek w 'surf' opanowałem ją w stopniu wg mnie co najmniej dobrym. W Anglii na rescue boardzie przeprowadza się większość akcji ratunkowych - jest szybka, stabilna, daje dobre pole widzenia i mówią, że przy odrobinie wprawy da się nią przebić przez nawet największe fale.

Koszty. Ogólnie masakra, sam kurs kosztuje w przeliczeniu koło 1 tys. PLN, najtańszy nocleg za tydzień wyniósł mnie koło 600 PLN, bilet lotniczy 800 no i kilka stów na jedzenie przez tydzień. W sumie trochę poniżej 3 tys zł. Nikt normalny takiej kasy na jeden kurs nie wydaje...

Kilka ciekawostek:

-Minimalny skład u nich to dwóch ratowników. Nie jest powiedziane na jaki to jest obszar - po prostu tyle jak szeroko sobie rozstawią flagi wyznaczające kąpielisko. Nie jest powiedziane jak konkretnie mają je rozstawiać - tak jak im się wydaje, że będzie ok.

-W Newquay na trzech sąsiadujących ze sobą plażach Towan, Great Western i Tolcarne (w sumie 500 metrów) w sezonie pilnuje tylko siedmiu ratowników. Mają węgorze, deski i jeden skuter.

-Ze względu na dużą różnicę w poziomie wody między przypływem a odpływem nie ma tam znanycyh nam wież. Przy klifie stoi z reguły jakiś domek z kuchnią, magazynem na sprzęt i dobrym polem widzenia na plażę ale rolę ruchomej wieży pełni po prostu ratowniczy pickup.

-Maja tam prądy wsteczne a tzw flash rips mogą w krótkim czasie wyciągnąć w ocean nawet kilkanaście osób.

-Czerwoną flagę wywieszają gdy ratownikom wydaje się, że będą mieli problem z przeprowadzeniem skutecznej akcji ratunkowej w danych warunkach. U nas gdy 70cm ech...

Na koniec kursu niespodzianka, miałem przyjemność odwiedzić razem z instruktorem różne plaże w Newquay, obejrzeć dokładnie sprzęt ratowniczy, porozmawiać z ratownikami, zobaczyć w jakich pracują warunkach.
Jeśli chodzi o skutery czy RIBy to nie mamy się czego wstydzić, oni maja pickupy ale u nas i tak nie dałoby się nimi przez tłum przecisnąć. Na pewno mają o wiele lepsze warunki socjalne, kuchnia w domku na plaży to standard.

Ogólnie Brytole sprawiają wrażenie bardziej luźnych podczas pracy. U nas jest jeden na wieży, następny przy palikach, kolejny na BLce, dwóch społecznych na pieszych patrolach i to wszystko z czerwonymi bojkami na 2m.
Tam siedzi w jeepie tylko dwóch ratowników popijających kawę, w wodzie kilkudziesięciu surferów, fala 1,5m i nikt się nie stresuje.
"Znają wodę, wiedzą gdzie jest bezpiecznie a gdzie spodziewać się problemów, są wyszkoleni żeby w razie czego poradzić sobie we dwójkę" - tłumaczy mi Vince, supervisor ratowników

No i tyle, angielski kwitek dostałem, teraz pozostaje tylko przetrwać zimę i spróbować uderzyć na wyspy znowu, po tym jak stopnieją obrzydliwe warszawskie śniegi...
_________________
Stażysta wypożyczania czepków
;)
 
     
DeVu 
Stały bywalec


Pomóg³: 8 razy
Do³±czy³: 16 Lis 2005
Posty: 1976
Wys³any: Sro Wrz 28, 2011 9:46 pm   

Qba, Twojego postu nie mogę niestety podzielić, dlatego dopiszę się pod Tobą. Mam nadzieje, że zainteresowani dokładnie przeczytają Twój post.

Uwaga ciekawe informacje! Zapraszam do lektury! :wink:
 
     
pingod 
BAD - Bardzo Aktywny Działacz
RW


Do³±czy³a: 26 Lip 2005
Posty: 183
Sk±d: BiaÅ‚ystok
Wys³any: Sro Wrz 28, 2011 10:31 pm   

Cytat:
Nie dość, że po pół roku czekania to dostaję jeszcze zły kwitek.


Przykre, ze przez 5 lat!!! nic sie nie zmienilo.



Cytat:
Jestem z poprzedniej epoki więc nie wiem jak u nas wygląda kurs na morskiego ale mam wrażenie, że tam bardziej skupiają się na konkretnych rzeczach. Nie uczą niczego co się nie przyda. Ich ratownictwo wydaje się jakieś mniej zagmatwane niż u nas.


Podpisuje sie wszystkimi konczynami.
A jak oceniasz szkolenie z udzielania pierwszej pomocy, jaki procent czasu byl na to poswiecony?
Poza Pierwsza pomoca, podobalo mi sie, ze podczas kursu(NPLQ) sa cwiczenia z komunikacji na stanowisku pracy i wspolpracy w grupie. Przynajmniej takie bylo moje odczucie, ze przywiazuja do tego wieksza wage niz do czasowek, a u nas na odwrot.


Zycze powodzenia!!
Swietny post Qba.
_________________
Train one, save many.
 
 
     
Doman 
BAD - Bardzo Aktywny Działacz



Wiek: 39
Do³±czy³: 15 Gru 2009
Posty: 183
Sk±d: Drużyna WOPR MOSiR Katowice
Wys³any: Sro Pa¼ 05, 2011 11:01 am   

Qba: odnośnie twoich doświadczeń z ZG. Nie ty jeden. Na maile mi nie odpisują, mimo, że pracują tam na etacie kilku ludzi! Kwestie braku kontaktu z ZG trzeba poruszyć na zbliżających się zjazdach.

A co do kursu: bieg na 200m - to jest to. Czemu tego u nas się nie wymaga? To też element ratownictwa. Chyba, że w nowej formule egzaminów znalazło się na to miejsce...
 
     
Qba
Doświadczony Forumowicz WOPR


Do³±czy³: 19 Kwi 2004
Posty: 67
Sk±d: Warszawa
Wys³any: Nie Wrz 29, 2013 2:15 am   

Post z rocznym poślizgiem ale myślę, że ciekawy.

Qba napisa³/a:
po tym co tam zobaczyłem wiem, że muszę się tam kiedyś dostać. I będę próbował ponownie przy najbliższej możliwej okazji...

"Impossible is nothing" zatem...

Kwiecień 2012

Moja torba podróżna pojawiła się na taśmie lotniskowego podajnika jako ostatnia. Wyjąłem z niej kartkę z namiarami na pierwsze miejsce zamieszkania i udałem się w kierunku wyjścia na airport bus stop.

Przy drzwiach hali przylotów zatrzymał mnie nagle funkcjonariusz angielskiej straży granicznej.
“Czy mogÄ™ poprosić o paÅ„ski paszport?” - zapytaÅ‚ podejrzliwie
Zdziwiłem się - paszport pokazywałem już wczesniej w odpowiednim okienku, poza tym zostałem wyłapany przez straznika jako jedyny - reszta pasażerów bezproblemowo wyszła z hali. W sumie nie dziwne, moja ogolona głowa z blizną na pierwszy rzut oka raczej nie wzbudza zaufania.
“Pierwszy raz w Anglii?” - strażnik z poważnÄ… minÄ… porównywaÅ‚ mnie ze zdjÄ™ciem w paszporcie
“Nie, już tu byÅ‚em kilka razy”
“Po co Pan przyleciaÅ‚ do Bournemouth?” - ton pytania byÅ‚ Å›miertelnie poważny
“Do pracy, bÄ™dÄ™ ratownikiem w RNLI” - odpowiedziaÅ‚em nieÅ›miaÅ‚o

Oczy funkcjonariusza zrobiły się wielkie a wyraz twarzy w mgnieniu oka zmienił się z groźnego na przyjazny.
“Ratownikiem w RNLI?!” - zapytaÅ‚ z entuzjazmem po czym z serdecznym uÅ›miechem oddaÅ‚ mi paszport- “That’s great! Welcome to Bournemouth! Have a great summer!”

No właśnie, mój angielski znajomy powiedział raz, że RNLI ma w Anglii większą władzę i szacunek niż kościół...

Bournemouth, Poole i Christchurch to trzy leżące blisko siebie spore (w sumie kilkaset tysięcy) miasta nad kanałem La Manche. Kilka kilometrów plaży i tysiące plażowiczów każdego lata. Coś w stylu naszego Trójmiasta.

ZaczÄ™liÅ›my w drugiej poÅ‚owie kwietnia. Pierwsze dwa tygodnie to tzw induction - seria szkoleÅ„ z zakresu ratownictwa. W tym czasie ratownicy nie sÄ… jeszcze “on duty” ale dostajemy normalne wynagrodzenie za każdÄ… godzinÄ™. Szkolenia to przede wszystkim kilka dni zajęć z pierwszej pomocy, do tego wykÅ‚ady z organizacji ratownictwa w Bournemouth, komunikacji radiowej, procedur postÄ™powania (Standard Operating Procedures). Wybrani starsi stażem ratownicy (po 2-3 sezonach) idÄ… na szkolenia z JetSki lub IRB. Ci co majÄ… prawko spÄ™dzajÄ… też jeden dzieÅ„ z quadem (obsÅ‚uga, przepisy, jazda z przyczepÄ…).

Oprócz tego w czasie induction mamy ćwiczenia w morzu. Akcje z rescue board i węgorzem. Ratownicy pierwszo-sezonowi zapoznają się i ćwiczą akcje w charakterystycznych miejscach na plaży - mola, falochrony. Wszystko w piankach przy wodzie 11 C i pogodzie jak pod psem.
Większość szkoleń odbywa się w RNLI College w Poole - głównej siedzibie RNLI. Czasówki z pływania mamy w survival pool - basenie, w którym na codzień ćwiczą załogi RIBów SAR.




Szkolenie z pierwszej pomocy to jakieś 2 dni wykładów i 3 dni ćwiczeń praktycznych na plaży. Zakres czynności jakie mogliśmy wykonywać pokrywa się mniej więcej z naszym KPP. Dokładnie takie samo szkolenie jak lifeguards przechodzą też załogi pełnomorskich łodzi ratunkowych. Jedna rzecz sprawia, że tamtejszy kurs i system pierwszej pomocy na plaży jest lepszy niż nasz - tam wszystko jest oskryptowane. Każdy z nas dostał plastikowe tzw. check-cards czyli tabelki postępowania w każdym konkretnym przypadku. Nie musisz się zastanawiać czy masz np. podać tlen - wszystko jest tam napisane. Poza tym checklisty te służą jako znakomity dupochron gdyby coś posżło nie tak. Mnie jako byłemu medykowi z polskiego pogotowia może trudno było na początku przestawić się na ten system ale patrząc obiektywnie jest to super sprawa. Nigdy nie będzie sytuacji, w której nie wiesz masz co robić.

NormalnÄ… pracÄ™ zaczÄ™liÅ›my w pierwszy weekend maja. Dwa dni w tygodniu wolne (niesamowite!) chyba, że ktoÅ› chciaÅ‚ wziąć nadgodziny. W moim rejonie pięć stanowisk oddalonych od siebie o jakieÅ› 600 - 800 metrów. Na głównej plaży wielkie molo. Co 250 drewniane falochrony. Wieże wypasione jak ze “SÅ‚onecznego patrolu”, w Å›rodku radio, kuchenka, sprzÄ™t, papiery. Na każdej wieży 2-3 ratowników odpowiadajÄ…cych za 600 metrów plaży (sic! - u nas trzech na 100m). SprzÄ™t: Pasy wÄ™gorz, deski ratunkowe (rescue boards), pÅ‚etwy, jeden skuter z platformÄ… lub IRB na rejon (4-5 wież). Każda apteczka (coÅ› jak nasz plecak R-1) wyposażona dokÅ‚adnie tak samo i uÅ‚ożenie poszczególnych rzeczy w Å›rodku jest zawsze takie samo niezależnie od stanowiska. Ratownicy rotujÄ… siÄ™ na wieżach, codziennie pracujesz gdzie indziej z kim innym - mniejsza monotonia.

Dla plażowiczów nie ma formalnie wyznaczonego obszaru kÄ…pieliska. Tablice informacyjne zalecajÄ… kÄ…panie siÄ™ blisko ratownika. Nasza podstawowa strefa odpowiedzialnoÅ›ci to 300 metrów lewo-prawo-przód. JakieÅ› 200-250 metrów (sic!) od brzegu ciÄ…g żółtych bojek wyznacza ograniczenie prÄ™dkoÅ›ci w strefie przybrzeżnej i to one sÄ… naszym “reference point” czy ktoÅ› jest za daleko czy nie. Nie ma żadnych kretyÅ„skich stref dla umiejÄ…cych i nieumiejÄ…cych pÅ‚ywać. Linia wody zmienia siÄ™ wraz z przypÅ‚ywami i odpÅ‚ywami, różnica mogÅ‚a wynosić nawet 100 metrów. Fale troszkÄ™ wiÄ™ksze niż na BaÅ‚tyku, do znanych nam fal wiatrowych dochodziÅ‚ tam czÄ™sto tzw. swell - 1-1,5 m fale z odlegÅ‚ych obszarów (dobre do surfowania). Tak jak u nas bywaÅ‚y okresy gdy np. przez dwa tygodnie byÅ‚o zupeÅ‚nie pÅ‚asko.

W maju i czerwcu woda 11-13 C a w tygodniu ludzi na plaży było raczej mało. Czas ten poświęcało się przeważnie na doskonalenie pływania na desce ratunkowej i ćwiczenie pozorowanych akcji. W ciepłe weekendy schodził się rzeczywiście tłum i mieliśmy niezły przedsmak zapierdolu, który czekał nas w szczycie sezonu.




LiczbÄ™ osób na plaży i w wodzie przy dobrej pogodzie w sezonie mogÄ™ Å›miaÅ‚o porównać do tego co mamy u nas we WÅ‚adysÅ‚awowie czy Ustce. Kilka - kilkanaÅ›cie zagubionych dzieci dziennie, co chwile skaleczenia i pierdoÅ‚y. Raz na jakiÅ› czas jakiÅ› “major” - grubsza pierwsza pomoc. Dyspozytornia ratownicza współpracuje oczywiÅ›cie z pogotowiem i Coast Guard. Jeżeli na 999 ktoÅ› wzywa pomocy w rejonie plaży to my o tym wiemy i jesteÅ›my na miejscu jeszcze przed przyjazdem karetki. Raz zostaliÅ›my nawet wezwani do pomocy zaÅ‚odze Å‚odzi SAR (lifeboat), która przycumowaÅ‚a do naszego molo z rozbitkami z zatopionego jachtu.

CzÄ™stotliwość akcji w wodzie podobna jak u nas - przez trzy tygodnie potrafiÅ‚ być spokój po czym pare dni adrenaliny. OczywiÅ›cie przy dwóch lifeguardach na 600 metrów “rescue” wyglÄ…da czÄ™sto troszkÄ™ inaczej niż w Polsce - dosyć drastycznie ograniczona jest liczba dostÄ™pnych ratowników i trzeba mieć tego Å›wiadomość wbiegajÄ…c do wody.

Zatem hinduska rodzinka na falochronie? Idzie jeden ratownik z węgorzem, drugi obserwuje z wieży i pomaga tylko w ostateczności. Dwie małolaty tracące grunt 50 metrów od brzegu? Idzie jeden ratownik na desce, zgarnia dziewczynki na brzeg a drugi obserwuje.
U nas jeszcze często gęsto występuje przekonanie, że wzorowa akcja to ta na kołowrocie, do której trzeba wyznaczyć pływaka, kierownika akcji, zastępcę kierownika, pierwszą przelotkę, drugą przelotka, dziesiątą przelotkę, specjalistę od łączności, od lądowiska, od deski ortopedycznej, od logistyki itd. Wszystko musi wyglądać oczywiście mega widowiskowo, z przebieganiem z ciągniętą liną po kocach plażowiczów, zalewaniem i tonącego i ratownika oraz wydobyciem z wody metodą każdy za jedną kończynę.
A w Anglii bierzesz dechę i w większości sytuacji poradzisz sobie znakomicie samemu. Poradzisz sobie bo tak zostałeś wyszkolony i bo za to Ci płacą. Świeżak, z którym jesteś na wieży też sobie poradzi, inaczej nie przyjęliby go do tej pracy. W ogóle rescue board to fantastyczna sprawa. Umożliwiają przeprowadzenie przez jednego ratownika sprawnej akcji w czasie nieporównywalnie krótszym niż wpław i posiadanie ich na plaży daje świetne poczucie pewności.

Przy warunkach, które u nas spowodowaÅ‚yby wywieszenie czerwonej flagi tam zamiast zakazu kÄ…pieli rozstawialiÅ›my przed wieżą czerwono-żółte flagi, żeby trzymać wszystkich kÄ…piÄ…cych siÄ™ w jednym miejscu. Lepiej mieć ich przed sobÄ… w wodzie pod kontrolÄ… niż zabronić kÄ…pieli i spowodować, że pójdÄ… na niestrzeżone bez żadnego nadzoru. Dużą uwagÄ™ przywiÄ…zywaÅ‚o siÄ™ do odpowiedniego oznakowywania niebezpiecznych miejsc wbijajÄ…c znaki ostrzegajÄ…ce o prÄ…dach wstecznych czy zagÅ‚Ä™bieniach w dnie. Również intensywnie przeprowadzaÅ‚o siÄ™ “preventive actions” - po prostu chodziÅ‚o siÄ™ po plaży i ostrzegaÅ‚o ludzi przed niebezpieczeÅ„stwami w wodzie.




Przy naprawdę dużych falach i silnych prądach wrzucaliśmy czerwoną flagę. Decyzję o tym podejmował starszy lub supervisor na podstawie własnej oceny sytuacji a nie rozporządzenia rady ministrów. Tak więc w ciągu pięciu miesięcy pracy czerwień ujrzałem...raz.

W Anglii ratownik jest osobą z autorytetem, którą wszyscy szanują i której wszyscy ufają. Kłótnie czy pyskówki plażowiczów zdarzały się w porównaniu z tym co mamy w Polsce niezmiernie żadko. Moją uwage zwróciło podejście dzieci do nas. Jak pisałem wcześniej z wyglądu przypominałem bardziej płatnego zabójcę Hitmana niż miłego pana z festynu dla dzieci. Dzieciakom to w ogóle nie przeszkadzało, koszulka z napisem lifeguard była jasnym przekazem, że ten pan w żółtym to osoba, której trzeba się słuchać, którą można prosić o pomoc i... z którą można pogadać

“Panie ratowniku, widzielismy rybÄ™!”
“Panie ratowniku, zaraz zakopiemy naszego tatÄ™ w piachu!”
“Panie ratowniku, kiedy przypÅ‚yw?”
“Panie ratowniku gdzie możemy sie kÄ…pać?”
I zupełnie nie przeszkadzał im mój dziwny słowiański akcent.

RNLI dobiera osoby do pracy na plaży niezwykle skrupulatnie. Pod koniec czerwca prowadzony był dodatkowy nabór na lipiec i sierpień. Brakowało kilku osób do pełnej obsady. Po zakończonych testach przyjęto tylko tych, którzy zdaniem supervisora byli odpowiedni do tej pracy. RNLI wolało te niezapełnione etaty rozdysponiować jako nadgodziny juz zatrudnionym ratownikom niż brać nowych, którzy nie sprawdzili sie na teście.

Tam panuje jakaś wyższa niż u nas kultura ratownictwa i ratowników. Porządek jak w korporacji, nie ma miejsca na ludzi z przypadku.
U nas ratowników można by podzielić na kilka grup:
-obserwujący panny na plaży zamiast wodę
-imprezujący do oporu i śpiący pół dnia pod łódką
-pÅ‚ynÄ…cy do tonÄ…cego żabkÄ… a nie kraulem bo “tak im sie lepiej pÅ‚ynie”
-Ratownicy

W RNLI spotkacie tylko tych z ostatniej grupy, tam wszyscy są normalni. Kierownikiem plaży czy starszym wieży zostaje nie ten, który więcej wypił z szefem tylko ten, który na to zasłużył.
Wszystko to oraz godna pensja sprawia, że przychodząc rano do pracy jesteś dumny z tego gdzie pracujesz i co robisz a nie wkurwiony bo znowu trzeba przeciągnąć banana na plażę.




Wyższa kultura ratownictwa. To smutne ale po powrocie do Polski zdałem sobie sprawę, że jeżeli w przyszłości miałbym wrócić na plażę, to tylko tam.

Wybiła mi 30stka, czas zatem założyć koszulę z krawatem i wygląda na to, że kończę (z bólem) przygodę z ratownictwem. Pozdrawiam serdecznie wszystkich, z którymi miałem przyjemność pracować podczas moich siedmiu sezonów i w głębi serca mam nadzieję, że kiedyś wrócę na plażę i będzie u nas tak jak tam na wyspach.

Kuba "Medyk" W.

2005 Kołobrzeg
2006 Rowy
2007 Bethany Beach, USA
2008 Władysławowo
2009 Ustka
2010 Tama SRW
2011 Rewal
2012 Bournemouth, Anglia
 
     
mati82 
Stały bywalec



Pomóg³: 1 raz
Wiek: 41
Do³±czy³: 03 Sty 2006
Posty: 873
Sk±d: Sopot !
Wys³any: Nie Wrz 29, 2013 10:24 am   

Super opis pracy na wyspach. brakowało tutaj innego spojrzenia na ratownictwo nad morzem !
 
     
Perykles
Starszy Forumowicz WOPR


Pomóg³: 21 razy
Do³±czy³: 15 Gru 2009
Posty: 419
Sk±d: inÄ…d
Wys³any: Nie Wrz 29, 2013 12:33 pm   

Qba napisa³/a:
...a nie wkurwiony bo znowu trzeba przeciągnąć banana na plażę.
A to przypadkiem nie wiąże się z podpisem 2011 Rewal :?: :lol:

Do rzeczy jednak , dawno nie było na forum tak treściwego i konkretnego postu. Wypada tylko podziękować za chęć i poświęcony czas. :cool:
 
     
Luka 
Doświadczony Forumowicz WOPR
Marine


Pomóg³: 6 razy
Wiek: 29
Do³±czy³: 04 Lut 2012
Posty: 86
Sk±d: WOPR
Wys³any: Nie Wrz 29, 2013 6:36 pm   

Myślę, że jesteś autorytetem dla wielu młodych ratowników, w tym i mnie :) Świetna historia!
_________________
Per Mare Per Terram
 
 
     
DeVu 
Stały bywalec


Pomóg³: 8 razy
Do³±czy³: 16 Lis 2005
Posty: 1976
Wys³any: Pon Wrz 30, 2013 11:09 am   

Qba rozwalił system!


Pozdrowienia!
 
     
PB 
Stały bywalec
PB


Pomóg³: 5 razy
Wiek: 59
Do³±czy³: 19 Mar 2010
Posty: 1018
Sk±d: StoÅ‚eczne WOPR
Wys³any: Pon Wrz 30, 2013 11:05 pm   

No pozazdrościć fajnej pracy.
Jak byłem młody też w Krynicy "za czasów Smula" było podobnie. Mam tu na myśli podejście WOPR-owców do pracy.
A Qbie mogę jedynie współczuć, że trafiał właśnie na takie kąpieliska w Polsce jakie opisał.
 
     
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



-> www.ratownicy.wopr.net.pl<-


Strona wygenerowana w 0,17 sekundy. Zapytañ do SQL: 17